Pierwszy etap projektu „Jak zarobić na wycieczkę?” rozpoczął się już w październiku 2016 roku. Wtedy zaczęliśmy przygotowywać ozdoby i dekoracje świąteczne. Pomysłów było sporo, w związku z czym powstało wiele fajnych ozdób. Pracowaliśmy nad nimi niemal do końca grudnia 2016 roku.
Były tam aniołki z drewna i z koronki (do zawieszenia na choince), sznurkowe bombki, choinki z łupinek orzechów, świeczki, gipsowe figurki i świąteczne wianki. Te ostatnie okazały się tegorocznym hitem i schodziły niemal na pniu. Robiliśmy je z winobluszczu porastającego budynek administracji. Zainteresowanie było tak duże, że zaczęliśmy się obawiać, czynie ogołocimy z pnączy całego budynku.
W grudniu natomiast zorganizowaliśmy kiermasz. Wystawialiśmy nasze „towary” trzy razy: dwukrotnie w Studzieńcu i raz w Kościele Parafialnym w Puszczy Mariańskiej.
W ten sposób zarobiliśmy 1347 złotych.
I tak zaczął się drugi etap projektu: planowanie, jak zorganizować tę naszą wycieczkę. Każdy miał jakiś pomysł, który jednak niekoniecznie satysfakcjonował wszystkich. Wtedy ktoś z nas powiedział: polećmy gdzieś za to… I nagle wszyscy byliśmy zgodni: oczywiście, że lecimy. Ponieważ zaledwie kilku z nas widziało morze, także cel podróży skrystalizował nam się niemal od razu. Gdańsk.
Pomysł zakiełkował. Przeszliśmy więc do realizacji. Dzięki pomocy pana Pawła Kunza, dziennikarza i zapalonego podróżnika, udało nam się kupić bilety na samolot dla nas wszystkich i zmieścić się w budżecie, jakim dysponowaliśmy. Co nie jest wcale takie łatwe, jak mówią w reklamach.
18 lutego wstaliśmy jeszcze ciemną nocą i pojechaliśmy na lotnisko. Nasz samolot do Gdańska odlatywał o 7.40. Każdy z nas dostał do ręki swoją kartę pokładową i dokument tożsamości i musiał sobie poradzić sam z odprawą oraz kontrolą bezpieczeństwa.
Wierzcie, że nie dla wszystkich okazało się to takie proste; nawet jeden z wychowawców miał pewne problemy. Dotarliśmy jednak do samolotu w komplecie i bez przeszkód.
Większość z nas trochę nadrabiała miną przed startem.
Podróż jednak przebiegła spokojnie i przed godziną 9.00 byliśmy w Gdańsku. W czasie lotu przykleiliśmy się do szyb i podziwialiśmy widoki.
Stamtąd szybko pociągiem SKM pojechaliśmy do Gdyni, zobaczyć Gdyńskie Akwarium no i upragnione morze.
Zwiedziliśmy Akwarium i Muzeum Marynarki Wojennej. Pospacerowaliśmy też po Gdyni i zjedliśmy obiad.
Po czym okazało się, że musimy wracać na lotnisko, żeby zdążyć na samolot z powrotem.
Bogatsi o nowe doświadczenia na lotnisku zachowywaliśmy się już jak stali bywalcy. Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni późnym wieczorem wróciliśmy do zakładu. Przeżyliśmy niezapomnianą przygodę i sami na nią zarobiliśmy. Jesteśmy z siebie dumni i na pewno będziemy mieli co wspominać.